Bezpieczny ogród dla kota – jak zabezpieczyć ogródek?

Omawiane we wpisie zabezpieczenia, zostały zbudowane 3 lata temu. Koty korzystają z ogrodu kolejny sezon, więc mogę założyć, że wszystkie zastosowane rozwiązania sprawdziły się w praktyce. Jeśli coś wymagało korekty, lub coś teraz zbudowałbym inaczej – zamieszczę taką informację we wpisie.
Dane o wydatkach opierają się o ceny obowiązujące w momencie budowy zabezpieczeń. Należy brać pod uwagę, że koszty tego typu inwestycji, w ostatnich latach mocno poszybowały w górę.

Któregoś dnia doszedłem do etapu, w którym można było zająć się przestrzenią wokół domu i dostosować ją do faktu, że posiadamy koty, które z chęcią będą wychodziły na zewnątrz.
Już na pierwszy rzut oka, ogród stawiał kilka wyzwań:

– miałem do czynienia z trzema rodzajami ogrodzenia (dwa różne ogrodzenia panelowe klasy najtańsze-z-marketu i betonowy płot najpewniej pamiętający czas Gierka),
– należało opracować jakiś sposób ogarnięcia tematu bramy wjazdowej,
– trzeba było pamiętać o uwzględnieniu w planach wszystkich nierówności: ogród opadał w dół, a boki działki miały nieregularny kształt.

Poza kwestiami technicznymi, należało także pomyśleć o samych futrzakach: nigdy wcześniej nie udostępniałem kotom terenu zielonego, więc nie wiedziałem, na co zwracać uwagę przy budowie zabezpieczeń. Z tego powodu, szykując się do podjęcia tematu zabezpieczenia ogrodu dla kotów, sięgnęliśmy po pomoc zaprzyjaźnionej behawiorystki, która pomagała nam w dokoceniu pierwszego sierściucha. Jako, że behawiorystka znała nasze zwierzaki, wiedziała z czym będzie nam dane się zmierzyć.

Jednym z tematów poruszonych przez behawiorystkę, była kwestia utrudnienia kotom przejścia górą przez ogrodzenie. Siatka, którą planowaliśmy wykorzystać, mogła dać kotom wystarczająco dobre oparcie do wspinania. Należało więc zrobić tak, by od jakiejś wysokości, koty nie mogły znaleźć pod łapami na tyle dobrego podparcia, by możliwa była dalsza wspinaczka. Aby utrudnić przejście górą, ogrodzenie musiało być na szczycie dodatkowo zagięte pod katem 45 stopni. W celu całkowitego uniemożliwienia przejścia nad ogrodzeniem, zdecydowaliśmy się na jeszcze jedno wygięcie ogrodzenia o kolejne 45 stopni.

Poza samym kształtem słupów, na których miała być rozciągnięta siatka, dodatkowe utrudnienie dla kotów stanowi zmienny stopień napięcia siatki. Im wyżej jest kot, tym mniej naciągniętą ma siatkę pod łapami. Przy pierwszym zagięciu ogrodzenia, są już kilkucentymetrowe luzy, natomiast ostatni kawałek zabezpieczenia (równoległy do podłoża), praktycznie już nie posiada naciągu. Podchwyt na tym kawałku siatki nie daje praktycznie żadnego zaczepienia: nadmiar materiału jest tak duży, że kot „opada” o jakieś 4-5 centymetrów.

Siatka do zabezpieczenia ogrodu

Wcześniejsze praktyki pokazały, że na nasze potrzeby wystarczająca jest siatka oferowana przez linarem.pl: Siatka na balkon dla kota. Pogrubiona kocia siatka. Oczko 40x40mm. Już wcześniej sprawdziliśmy ten materiał na parapetach i balkonie – w obu przypadkach koty nie dały rady sforsować przeszkody. Na nasze potrzeby musieliśmy zamówić 150 metrów kwadratowych produktu. Kupując materiał w sklep.bezpiecznekoty.pl, mielibyśmy odczuwalnie wyższą cenę, niż zamawiając bezpośrednio w Linarem. Stąd też sugestia: przy siatkowaniu większej powierzchni, warto uderzyć do producenta i zapytać o zniżki.

Należy pamiętać, że wybrana przez nas siatka, może być dość… dyskusyjna i w opinii środowiska kociarskiego określana jest jako niewystarczająca. Być może inne koty dałyby sobie z nią radę, ale naszym przypadku produkt tej klasy spełnia swoje zadanie.

Elementy konstrukcyjne – słupy do zabezpieczenia ogrodu

W projekcie wykorzystałem dwa rozmiary drewnianych słupków: o wymiarach 4x6cm oraz 8x8cm. Skąd decyzja o wyborze takich rozmiarów?

Zastane elementy pionowe istniejącego płotu, to standardowe słupy ogrodzenia panelowego. Mają one dokładnie 4x6cm i – co ważne – są one puste w środku. Trzymanie się tego wymiaru pozwoliło mi w prosty sposób osadzić drewnianą nadstawkę w istniejącym, stabilnym ogrodzeniu. Nie musiałem więc w żaden sposób modyfikować istniejących zabezpieczeń i wiedziałem, że mam stabilny fundament pod dodawane elementy konstrukcyjne.

W przypadku części ogrodzenia wspólnego z sąsiadem, panele ogrodzenia były montowane do słupów o wymiarach 8×8 cm. Tutaj rozważałem zarówno możliwość wsunięcia się w istniejącą zabudowę, jak i dostawienie się do niej nowym, drewnianym elementem. Ostatecznie zdecydowałem się na dostawienie słupów – testy wytrzymałościowe udowodniły, że jest to wystarczające rozwiązanie.
Co ważne, szersze belki zostały wykorzystane także w narożnikach ogrodu. Stało się tak, ponieważ to głównie na nich spoczywały obciążenia wynikające z naciągu stalowych linek, na których później mocowana była siatka.

Decydując się na wykorzystanie drewna w projekcie, musiałem pamiętać o jego odpowiednim zabezpieczeniu. Na to składają się dwa elementy: całość słupów została pomalowana Lazurą Ochronną 33V (czasami nazywaną 3V3), a dodatkowo dolne ich części zostały zabezpieczone lepikiem (zarówno w elementach dostawianych do ogrodzenia, jak i wsuwanych w przęsła). O ile kwestia pomalowania elementów nie powinna rodzić pytań, tak użycie lepiku już może nie być do końca jasne. Chodziło w tym wszystkim o to, by zabezpieczyć drewno przed wilgocią idącą od ziemi oraz przed zalegającym śniegiem. Chciałem uniknąć sytuacji, w której po dwóch – trzech sezonach, będzie trzeba wymienić słupy, bo zaczną się sypać od spodu. W tym celu miejsca narażone na długi kontakt z wodą (czyli ostatnie 15-20 centymetrów słupków) wysmarowałem lepikiem i przed zamontowaniem odczekałem dzień-dwa, by całość dobrze wyschła.

Wróćmy do samych słupków: ich część o wymiarach 4×6 miała (teoretycznie) ten sam rozmiar, co zastane słupy ogrodzenia panelowego. Wpadłem na pomysł, by nieco zebrać z ich rozmiaru, tzn. zeszlifować na każdym z boków po plus/minus 2 milimetry. Dzięki temu można je wsunąć do środka istniejących przęseł.

Oczywiście nie udało mi się idealnie utrzymać zakładanych 2mm i miejscami zebrało mi się ciut więcej materiału, miejscami ciut mniej, jednak nie znalazło to odbicia na stabilności konstrukcji.
Słupy grubsze, czyli 8x8cm nie były wsuwane w przęsła. Zostały one dostawione do istniejących elementów ogrodzenia i przymocowane do nich trytytkami. Trytytkom poświęcę osobny rozdział, bo jak się okazuje, ich wybór to nie taka prosta sprawa…

Warto jeszcze wspomnieć (będąc w temacie ogrodzenia), że trzeba było sporo uwagi poświęcić betonowej części ogrodzenia. Było ono osadzone w taki sposób, że bez większego wysiłku kot mógłby się przecisnąć, lub przekopać dołem. Problem ten został rozwiązany przez wkopanie w podstawę płotu najtańszych obrzeży chodnikowych.

Naciąg i jego elementy

Mając już postawione słupy, mogłem zacząć przygotowywać siatkę. Jednak żeby ją powiesić, konieczne było wcześniejsze rozciągnięcie linek, do których siatka zostanie przymocowana.
W moim przypadku, naciąg został zbudowany w oparciu o stalową linkę 2mm (zabezpieczoną przed korozją), kilkanaście śrub rzymskich dającym możliwość regulacji siły naciągu, także całej masy zacisków do stalowych linek (o ile dobrze pamiętam – około 80 sztuk).

Najważniejsza informacja w temacie naciągu, to: omijać markety budowlane. Stalowa linka (w momencie gdy budowałem zabezpieczenia dla kotów) kosztowała w markecie średnio dwa złote za metr. W tym samym czasie, w pobliskim sklepie budowlanym, linka o tych samych parametrach, kosztowała mnie 40-50 groszy za metr…
Jeden zacisk do linki, to koszt 30-40 groszy w zaprzyjaźnionym sklepie, market proponuje dwa zaciski do linki za niecałe 6 złotych, co daje 3 złote za jeden zacisk.
Identycznie sytuacja wygląda w temacie rzymskich śrub: marketowa cena: ponad 8 zł za sztukę. W zaprzyjaźnionym sklepie budowlanym: niecałe 3 złote…

Nie wyobrażam sobie, ile by mnie kosztowało ogrodzenie, gdybym zaopatrywał się jedynie w sklepach wielkopowierzchniowych…

Trytytki

Tak, trytytki, bo trzeba to wszystko jakoś razem pospinać do kupy, na przykład trzeba jakoś przymocować grubsze słupy do już istniejących elementów ogrodzenia. Czy trytytki to dobry pomysł? Tak, już tłumaczę dlaczego.
Pierwotnie chciałem wykorzystać w projekcie opaski zaciskowe zamykane śrubunkiem, lecz nie mogłem znaleźć odpowiednio dużych obwodów w cywilizowanych cenach. Zacząłem wiec oglądać stalowe taśmy z zaciskarkami, które dawały możliwość objęcia praktycznie dowolnego obwodu mocowanych elementów. Tu na drodze stanął problem z wypożyczeniem niezbędnej zaciskarki – nie miałem dostępu do narzędzia, a jego kupno na potrzeby jednego projektu, wydawało się bezsensowne.
Z pomocą przyszła świetna hurtownia elektryczna, w której polecono mi… trytytki. W zasadzie ciężko tu mówić o trytytkach, bo do czynienia mamy z prawdziwymi trytytozaurami. Jak powiedział konsultant: „panie, na tym fotowoltaikę do dachów mocują i nie odpada!”. Nie bez wątpliwości kupiłem paczkę, tym bardziej, że 100 sztuk trytyek kosztowało grubo ponad 100 zł. W domu zacząłem sprawdzać wytrzymałość taśm wieszając się na nich, rozciągając, próbując zerwać na wszelkie możliwe sposoby i… nie udało mi się to ani razu. Dodatkowo, jak pokazała praktyka, informacja o ich odporności na promienie UV nie jest chwytem marketingowym. Ani upalne lato, ani też mroźna i śnieżna zima nie wpłynęły na wytrzymałość trytytozaurów.

Oczywiście nie wszędzie stosowałem najmocniejsze opaski. W miejscach, gdzie po prostu przyczepiałem siatkę do linki naciągowej, wykorzystywałem zwykłe, marketowe trytyki w cenie około 10 zł za 100 sztuk.

O ile dobrze pamiętam, to na cały ogród poszło niecałe 1500 małych trytytek.

Elewacje, czyli przyklejamy siatkę

Nie wszędzie miałem możliwość dostawienia słupów. W dwóch przypadkach musiałem dołączyć siatkę do ściany budynku. O ile samo dociągnięcie siaty nie stanowiło problemu, bo standardowe zaczepy do siatki sprawdzały się wyśmienicie, to przygotowanie punktu naciągowego, stanowiło już wyzwanie. Część odpowiedzialna za utrzymanie sztywności linki stalowej, została osadzona na trzydziestocentymetrowych kotwach, a na każdy punkt będący pod ciągłym naprężeniem, zastosowałem przynajmniej dwie takie kotwy. Rozwiązanie sprawdza się wyśmienicie.

Jeśli zaś chodzi o klej zastosowany do przymocowania zaczepów do elewacji, to 90% mocowań skorzystała ze standardowego kleju proponowanego przez Linarem. Wszelkie późniejsze korekty i dodatkowe punkty zaczepienia, mocowałem na kleju montażowym Dragona, który w zupełności spełnił swoją funkcję.

Testy

W jaki sposób testowałem tworzone konstrukcje? Za pomocą torby z ziemniakami. Wyszedłem z założenia, że jeśli zabezpieczenie dla kotów wytrzyma cios zadany dziesięcioma kilogramami kartofli, to i poradzi sobie ze skaczącym, siedmiokilogramowym kotem.

Pieniądze, czyli ile czego poszło i co ile kosztowało

Panie, szczęść tysincy! SZEŚĆ!!!

Tak, 6 000 zł to cena za zabezpieczenie ogrodu. Teoretycznie od tej kwoty można odjąć około tysiąca złotych za narzędzia, które musiałem sobie kupić na potrzeby projektu i które dalej mi służą przy innych pracach.
Przypominam, że podana kwota wynika z cen obowiązujących trzy lata temu.

Co było najdroższe? Siatka. Jej koszt, to prawie tysiąc złotych. Jednak warto nadmienić, że w oparciu o jej resztki, zabezpieczyłem dodatkowo dwa okna, drzwi balkonowe, a i jeszcze trochę zostało. Nie wynikało to z nadmiaru zakupionego materiału: docinając ją w miejscach, gdzie połowę wysokości ogrodzenia stanowiły istniejące panele, uzyskiwałem „odpady” o długości kilku metrów i szerokości nawet ponad metra. Nic, tylko wykorzystywać!

Całą reszta, to suma małych wydatków, które razem utworzyły całkiem sporą kupkę paragonów…

Dodatki

W trakcie prac obejmujących zabezpieczenie ogrodu dla kotów, uświadomiłem sobie, że fajnie by było zostawić sobie jakąś furtkę, by nie skazywać się na przechodzenie np. z zakupami ogrodowymi przez cały dom w celu wniesienia ich do ogrodu.

Postanowiłem więc odciąć część ogrodu, zostawiając do dyspozycji kawałek terenu „za bramą”, na którym można np. zostawić samochód, a w siatkowej ścianie „końcowej” stworzyć furtkę.
I to był doskonały pomysł. Dodatkowe wejście do ogrodu jest czymś, bez czego życie byłoby o wiele mniej wygodne. Gdy pomyślę, że kilkudziesięciokilogramowe sadzonki drzew mielibyśmy przeciągać przez cały dom… aż mam ciarki.

Kilka słów na koniec

Na ten moment wydaje mi się, że zbudowane ogrodzenie jest praktycznie bezobsługowe. Oczywiście po zimie robię gruntowny przegląd zaczepów, naciągów, koryguję ewentualne luzy. W trakcie roku też czasami przyglądam się, czy aby linka gdzieś się nie wysunęła, albo pracującym w cieple/zimnie materiał spowodował jakieś luzy. Jednak są to czynności wykonywane jedynie kilka razy w roku i nie zajmują więcej, niż 30 minut (wliczając w to ewentualne korekty).

Inne zastosowania zabezpieczenia ogrodu dla kotów

A wiecie, jak jeszcze wykorzystać zabezpieczenie ogrodu dla kotów? Można z niego zrobić element świątecznego wystroju!

Pytania?

Gdyby ktoś z Was miał jakieś pytania, uwagi, sugestie – zapraszam do komentowania. Nie wykluczam, że ten wpis może z czasem zostać rozbudowany o kolejne informacje, które na ten moment wyleciały mi z głowy.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *