Jaskinia Olsztyńska i Awen Wszystkich Świętych

Z tą Olsztyńską i Wszystkich Świętych, to wszystko poszło nie tak, jak iść powinno. W planie stało jednoznacznie: Jaskinia Urwista, później rzut okiem do Olsztyńskiej, ale tylko na chwilkę, a finalnie Jaskinia Wszystkich Świętych do końca. EWENTUALNIE w Olsztyńskiej mieliśmy zerknąć, czy da się przepchnąć moje cielsko w stronę BAKKu, bo w tamtej części jeszcze nigdy nie byłem, a z tego co pokazywał Kowalski – salka wydaje się całkiem ciekawa.

No i to by było na tyle, jeśli chodzi o założenia. A co do realizacji…

Jaskinia Urwista nas przetrzymała o wiele dłużej niż zakładaliśmy, bo poza zbieraniem informacji w temacie wypadku w Urwistej, trzeba był też po prostu tą jaskinią się nacieszyć. Później, po drodze, należało też zerknąć do schroniska przy Olsztyńskiej.

A sama Olsztyńska już całkowicie wywróciła nam plan do góry nogami.

Jaskinia Olsztyńska

Wcześniej traktowałem ją jak nieco brzydszą, przygłupią siostrę Wszystkich Świętych (zwaną także Awenem Wszystkich Świętych). No bo to poziome jest, ludzie tam łażą, wszystko już zostało zniszczone, a przejście do Awenu było wg wszelkich relacji tak ciasne, że nie mieściła się w nim nawet moja ochota na zerknięcie do przejścia między dziurami.

Piątkowa wizyta w jaskini, zmieniła bardzo dużo w moim postrzeganiu Olsztyńskiej. Przechadzając się po niej bez pośpiechu i mając w pamięci film Kowalskiego, zacząłem dostrzegać to, co dziura mogła prezentować lata temu. I nagle stała się o wiele bardziej interesująca. Może nie zachwycająca, ale godna uwagi na dłużej, niż kilka minut niezbędne do jej przejścia.

Ciągnie mnie znów do tego obiektu. Jaskinia Olsztyńska, nie została odpowiednio przeze mnie poznana. Nie zwiedziłem jej w sposób należyty, nie poświęciłem odpowiedniej ilości czasu. Z pewnością tam wrócę, kiedyś, przy okazji. Pewnie we wrześniu, ale o tym innym razem.

BAKK i przejście Jaskinia Olsztyńska – Wszystkich świętych

Wróćmy do tematu BAKKu. Po tym, co zobaczyłem na YT, miałem wielką chętkę na tę salę. O przejściu dalej nawet nie myślałem, chociaż miałem ochotę zerknąć, gdzie mógł się zaklinować jakiś nieszczęśnik kilka lat temu. Zapakowaliśmy się wszyscy w wąskie przejście i ruchem robaczkowym (a w zasadzie perystaltycznym) zaczęliśmy podążać ku upragnionej salce. Tu tradycyjnie zrobił się problem: o ile mniejsi towarzysze prześlizgnęli się bez problemu, tak ja musiałem poczekać na ich raport oceniający, czy moja obszerność da radę się nie zaklinować po drodze.

Nie zaklinowałem się. A BAKK zachwycił. Mała, niepozorna salka, niby nie posiada jakiejś powalającej szaty, ale… jest na swój sposób magiczna. Delikatnie uświadamia, że zawsze kilka pełznięć od dobrze wydeptanej i znanej części jaskini, może się kryć coś, o czym nie wie nikt, lub wiedzą nieliczni. I to w zasadzie wystarczy.
Tego dnia po prostu zaliczyłem BAKK, jednak odczuwam potrzebę powrotu tam, by jeszcze raz dokładniej na nią rzucić okiem, zrobić jeszcze kilka zdjęć. Zdecydowanie, ta salka przyciąga.

Co dalej?

Chłopakom chyba rzuciło się na oczy i umysł, bo nawet gapiąc się w plan i mając w głowie informacje, które przekazywałem, nie załapali, że przejście do Wszystkich Świętych, to ciasnota, stado zetek, śmierć i halucynacje  z niedożywienia. Albo po prostu zapomnieli, że tam się ciężko przechodzi, więc weszli i przeszli.

Chciałbym zobaczyć swoją minę w momencie, gdy usłyszałem z korytarzyka: „ej, przeszedł, ja też spróbuję!”. No i drugi też przelazł. Nie pozostało mi nic innego, jak zebrać wory i przespacerować się wokół wzgórza, by zaporęczować im studnię Wszystkich Świętych. Przecież jakoś muszą stamtąd wyleźć. O tym, że fajnie by mieć było zaporęczowaną wylotówkę też chyba po części zapomnieli, bo gdy dotarłem pod otwór – połowa ludzi była już na górze. „A wiesz, taka studnia, to jak spacer po schodach”.

No tak, nie dość, że chude to jak glizda, to jeszcze wspina się jak pająk” – pomyślałem, zasłaniając rozżarzoną, czerwoną lampkę na moim zazdrościometrze.

Jedno jest pewne (cytując klasyka): „jeszcze tu kurła wrócimy!”.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *