Trochę z psiej perspektywy: Pakfinka

Początki dnia bywają naprawdę fajne. Szczególnie, gdy Ciasteczkowa Wróżka oświetli mrok poranka swoimi wdziękami i wypiekami, albo gdy na polu pojawi się lisek, albo zające, albo najlepiej wszystko jednocześnie.

A najlepsze z najlepszych, co może być, to jak po powrocie z porannego obchodu okazuje się, że Stara jeszcze śpi. Jeśli jest dużo czasu i Stary nigdzie się nie spieszy, to bawimy się w… Polowanie Na Pakfinkę!

Takie polowanie wymaga dużej ilości przygotowań. Po pierwsze: nos musi być ZIMNY! Zimny nos to podstawa, a do tego musi być MOKRY. Trzeba więc w polach wąchać intensywnie, a po powrocie pić na bogato, bo to, czego zimny nos nie załatwi, to może ogarnąć ociekający wodą fafel.

Gdy w powietrzu wisi zabawa w zdobywanie pakfinki, trzeba się zachowywać cicho. Nie można wtedy gonić kotów, ani skakać na pomidora, ani ogólnie wydawać zbyt dużo dźwięków. Nawet Stary wtedy jakby nieco mniej gada, zamiast tego mając taką radośnie-złowieszczą minę. I powtarza tylko „ciiiiiiiiiiii… ciiiiiiiiiiiiiiii… gdzie jest Ania?”.

No i wtedy wiadomo, że jak jest „ciiiiiiiiiiiiii” i „Ania” i ruch głową w stronę schodów, to należy cichutko tup tup tup w taki sposób, żeby kota nie nadepnąć bo to głupie i mordę od razu rozedrze i nie można skakać tylko trzeba za knująco-skradającym się Starym iść i nie wyprzedzać go na schodach, bo jak się grubas o psa potknie, to zwali się z piętra i całe skradanie i polowanie będzie kotu pod ogon.

No i w tej ciszy, w tym zawieszonym napięciu, z mięśniami drgającymi z ekscytacji, trzeba cicho otworzyć drzwi, a tam śpi ONA! Stara! I wtedy jest to najważniejsze, bo nie można się ruszać! Ani oddychać! Wtedy należy PLANOWAĆ! No bo tak: tu wystaje noga, tam ręka, tu mamy aparat mówiąco-ciumający, a tam znów wystaje kawałek tego, co jak stary zobaczy, to się dziwnie ekscytuje i robi „yhyhyhyhyhy”. No i z tym planowaniem to jest tak, że należy wybrać kawałek ciała, uwzględniając długość nosa, wilgotność fafla oraz to, czy wystającym kawałkiem jest jakaś PAKFINKA. Bo do najlepszego, do pakfinki należy po cichu się zbliżyć, a następnie docisnąć ją mokrym nosem i zrobić przepotężne WĄCH!

I wtedy się zaczyna! Stara radośnie krzyczy obudzona próbując się bronić przed wielkim nosem, można wskoczyć na łóżko i rzucić się w wir walki i nosem pod pachę i nosem w brzuch i pod kolano i nie bierzemy jeńców, nosopakfinkowe starcie ŁOOOOOOOOOOO!!!

***** ***

Kolejny poranek, jeden z wielu. Dziś nie było Ciasteczkowej Wróżki, za to na polach była wyjątkowo mokra i zimna trawa. Znaczy się, że nos jest już gotowy.

Skradamy się w stronę domu. Jest napięcie, Stary dziwnie się uśmiecha. COŚ będzie.
Wchodzimy, drzwi zamykają się po cichu. Pada „ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii…. Gdzie jest Ania?”. Więc ruszam wszystkimi czterema łapami po schodach prawie nie oddychając. Senną ciszę poranka przerywają jedynie złowieszczy chichot Starego i stukot psich pazurów o panele. Bezdźwięcznie otwierają się drzwi sypialni, jest! Śpi!

Tylko co to ma być za naleśnior?! Żadnej kończyny na wierzchu? Żadnej pakfinki?! Kto i jakim prawem wziął i mi Starą zmumifikował!?

Szczęśliwie z jednego z końców naleśniora, wystaje aparat oddechowy Starej, a jak wiadomo to sprawia, że można dać BUZI. Więc szybciutko HOP na łóżko, okrakiem nad naleśniora i śśśśśśśślirrrrrp łopatą w usta i śśśśśśślirp i chlup i ciaaaaaaaaaaaaamk łohohohoho!!! I wije się ten naleśnik próbując się bronić ale nie ze mną te numery, nie po to stoję na czterech, by dać się obalić i śśśśśślirp po oku i do nosa MUAHAHAAHAHA!!!

I to jest właśnie najwspanialsze w tym psim życiu, jak i ciasteczko i sik zaliczone i jak Stara niby się broni przed wylizaniem sobie lica, ale jednocześnie przytula w tych wszystkich kołdrach i poduchach i mówi „tak tak, ja też cię kocham, żebyś ty wiedział jak cię kocham i ten twój atakujący jęzor!”.

Żeby tylko ona wiedziała, co ja sobie wcześniej tym jęzorem wylizywałem…

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *